Strona główna Metodyka „Talent jest często wadą charakteru” – ocena w kształtowaniu talentu

„Talent jest często wadą charakteru” – ocena w kształtowaniu talentu

Cytat zaczerpnięty z Iwana Kryłowa oddaje sytuację ucznia zdolnego we współczesnej szkole. Trawestując pisarza, można zaryzykować stwierdzenie: „uczeń zdolny jest często wadą w zespole klasowym”. Dlaczego? Stanowi niejednokrotnie kłopot, zarówno dla nauczycieli, koleżanek i kolegów, samego siebie, jak i dla rodziców. Wielu czytelnikom wyda się to nieprawdopodobne, bo przecież rodzice chcieliby mieć zdolne dzieci, nauczyciele utalentowanych uczniów (najlepiej w każdej dziedzinie, a właściwie w każdym przedmiocie występującym w szkolnym planie nauczania), a uczniowie marzą o zdolnościach, które przełożyłyby się na wysokie wyniki i świadectwo z biało-czerwonym paskiem. No właśnie, skąd zatem wspomniany wcześniej kłopot?

„Talent jest często wadą charakteru” – ocena w kształtowaniu talentu

 

Otóż uczeń zdolny powinien zostać rozpoznany, czyli, mówiąc fachowo, zdiagnozowany jako ten, który posiada jakiś talent. Zwracam uwagę na fakt, iż ciągle powraca sformułowanie „uczeń”, a przecież dziecko staje się uczniem po kilku latach życia i to latach jakże ważnych w rozwoju, kiedy uwidacznia się naturalna ciekawość i nieustające pytanie: „dlaczego”. Pierwszą i podstawową rolą rodziców związaną z edukacją własnych dzieci, nie jest wcale posłanie pociech do szkoły, ale rozbudzanie, podtrzymywanie, rozwijanie ciekawości świata przejawiającej się od momentu, w którym dziecko zacznie poznawać otaczającą rzeczywistość – tę bliską, a potem coraz dalszą. Przecież nasze pociechy na początku interesują się wszystkim. Chodzi o to, aby nie zmarnować naturalnej chęci doświadczania i poznawania, ale przekształcić ją w zainteresowania. Są dzieci, które dość wyraźnie je sygnalizują, są też takie, które nieustannie zmieniają obiekt swoich zainteresowań. Czujni rodzice i nauczyciele potrafią rozpoznać i podtrzymywać to, czym młodzi ludzie akurat chcą się zajmować. Jak więc widać, rodzice nie są zwolnieni z pracy nad rozwojem swoich pociech, jeśli chcą mieć tzw. „zdolne dziecko”. Wręcz przeciwnie, powinni poświęcać im wiele uwagi i być czujnymi na sygnały płynące od młodych ludzi. Podobnie jest z nauczycielami. Powszechnie sądzi się, że „zdolny uczeń wyłoni się sam”, że „da sobie radę, bo… jest zdolny”! Na ogół tak właśnie jest i wtedy rodzi się problem, jak pracować z tym zdolnym.

 

Co robić, aby odkryć i kształtować zdolności?

O indywidualizacji tempa i treści mówi się nie od dziś, ale właśnie to jest podstawowy sposób na to, aby zainteresować zagadnieniami zarówno uczniów zdolnych, jak i tych, którzy nie przejawiają skłonności do zgłębiania nowych zagadnień. Co można zrobić? Na przykład:

  • angażować uczniów zainteresowanych przedmiotem do pomagania w zajęciach i uczynić z nich asystentów nauczyciela,
  • przygotowywać różnorodne zestawy pytań, zadań dla różnych uczniów; ten sam tekst literacki może być opatrzony innymi pytaniami (zróżnicowanymi ze względu na stopień trudności),
  • ograniczyć rolę podawczą na korzyść metod aktywizujących i skłaniających uczniów do działania,
  • na ile tylko można, skupiać się na tym, co uczniów interesuje,
  • stawiać jak najwięcej pytań – to nauczyciel wie, jak na nie odpowiedzieć, dla uczniów poszukiwanie odpowiedzi może i powinno być zajęciem ciekawym i rozwijającym,
  • zachęcać uczniów do zadawania pytań,
  • angażować uczniów w działanie, czyli wykorzystywać metodę projektu, pamiętając jednak, że nie jest to panaceum na rozwiązanie każdego problemu,
  • poszukiwać zadań i rozwiązań ciekawych i niestandardowych (to dotyczy także tematów wypracowań z języka polskiego; prace na tematy „zgrane”, standardowe, od lat takie same, są łatwe do znalezienia w internecie i w myśl zasady „okazja czyni złodzieja” uczniowie po prostu sięgają po nie, nie starając się samodzielnie ich napisać).

 

Albert Einstein (którego edukacja szkolna wcale nie była usłana różami i nie należała do najłatwiejszych), stwierdził (już jako dorosły człowiek): „większość nauczycieli traci czas na zadawanie pytań, które mają ujawnić to, czego uczeń nie umie, podczas gdy nauczyciel z prawdziwego zdarzenia stara się za pomocą pytań ujawnić to, co uczeń umie lub czego jest zdolny się nauczyć.”

 

Stereotypy w życiu szkolnym i nie tylko

Życiem szkolnym rządzą stereotypy. Jakie? O jednym już była mowa: „zdolny uczeń da sobie radę”. Inny to uzależnianie zdolności od płci i tak, zgodnie ze stereotypowym postrzeganiem, matematykami są chłopcy, a dziewczynki to humanistki. Nic bardziej błędnego i mylnego. Nie ma dowodów na to, że tak właśnie jest, ale wielowiekowa tradycja uświęciła takie postrzeganie kobiet i mężczyzn. Wmawianie dziewczętom, że nie umieją lub nie nauczą się matematyki, jest programowaniem ich na niechętne zgłębianie tej dziedziny, poza tym rodzi z góry niewiarę we własne siły i zniechęca do podejmowania działań i prób, aby zmierzyć się z przedmiotami ścisłymi.

Podobny stereotyp dotyczy rozróżnienia ucznia „dobrego” i „zdolnego”. Często stawia się między nimi znak równości, a tym samym zachęca do zbierania najwyższych ocen ze wszystkich przedmiotów, czyli do osiągania jak najwyższej średniej. Tym samym uczeń nie interesuje się tym, co najbardziej lubi, ale uczy się wszystkiego, może nawet bez wysiłku, nie ma jednak wyraźnie sprecyzowanych zainteresowań. Natomiast ten, który skupia się przede wszystkim na swojej ulubionej dziedzinie, a mniej uwagi poświęca innym przedmiotom szkolnym, funkcjonuje często jako uczeń przeciętny. Nie zachęcam oczywiście do tego, aby pozwolić uczniom na absolutne oddanie się swoim pasjom (np. zgłębianiu rodzajów uzbrojenia na przestrzeni wieków) i przyzwolić na zaniedbanie nauki. Rolą mądrego nauczyciela – przewodnika, mistrza, wychowawcy – jest takie kierowanie poczynaniami uczniów, aby byli oddani swej pasji, a jednocześnie mogli ukończyć szkołę bez przeszkód.

Ponadto (zgodnie z kolejnym stereotypem) dziewczynki powinny być dobrymi uczennicami. Dobrymi, znaczy piątkowymi, a współcześnie nawet szóstkowymi. Skoro tak, to skupiają się na byciu „dobrą uczennicą” i nie rozwijają swoich zainteresowań, bo albo ich nie mają, albo nie rozpoznały, ponieważ nie miały na to szans, albo nie mają już czasu na zajmowanie się pasją. Świat (tzn. rodzice, rodzina, szkoła) nie wybaczy poświęcenia piątek dla zajmowania się np. pająkami (brrr, dziewczynka i pająki, toż to wręcz nie wypada!).

Przeszkodą zabijającą jakąkolwiek chęć działania, a zatem możliwość rozwinięcia zainteresowań i sprawdzenia własnych zdolności, jest kolejny stereotyp polegający na wmawianiu uczniom, a jeszcze wcześniej małym dzieciom, że się do tego nie nadają. Przekłada się to na bardzo częste mówienie przez uczniów: „a tego nie umiem”, zanim jeszcze podjęli działanie (to tak jak z jedzeniem – nie można stwierdzić, że danej potrawy się nie lubi, skoro jej się nie spróbowało).

Pamiętajmy, że: „talent określa, co człowiek robi, nie określa, kim człowiek jest (…). Kiedy wiesz, kim jesteś, możesz dokonać wszystkiego.” – Terry Pratchett, Czarodzicielstwo.

&nb...

Aby przeczytać dalszą część artykułu,